Znasz ten kawał a Polaku i Angliku? Jeśli nie, to słuchaj. Spotkał się blady Polak z jeszcze bledszym Anglikiem. Obaj lekko przestraszeni zaczęli ze sobą po cichu rozmawiać. Anglik patrzy w lewą stronę i z palcem na ustach mówi:
Let sleeping dogs lie!
Polak rozgląda się dookoła, nie widząc żadnego psa z miną wskazującą na zaniepokojenie, patrzy w stronę lasu i pyta: „Stary, a może chodzi Ci o wilka?” To koniec kawału, a jeśli jeszcze się nie śmiejesz, to znaczy, że potrzebujesz czytać dalej. Jaka jest różnica w rozumieniu idiomu LET SLEEPING DOGS LIE? Anglik boi się obudzić psa, który już tu leży. Polak woli nie przywoływać wilka z lasu, którego jeszcze nie widać. Anglik martwi się, że kłopoty się obudzą. Polak martwi się, że kłopoty się pojawią… bo usłyszą, że o nich mówisz! Jak każdy kawał, również ten ma swój morał. Niezależnie od kraju — lepiej nie zaczepiać kłopotów. Ale uważaj: w Anglii to pies, w Polsce to wilk… a w obu przypadkach to ty jesteś przekąską.
Twoje włosy to dzikie krzaki na twojej głowie. Nie miałeś już siły z nimi walczyć, więc wezwałeś profesjonalnego ogrodnika – najlepszą fryzjerkę w okolicy. Ta dzielna wojowniczka z nożyczkami przyszła, spojrzała na twoją czuprynę i powiedziała: „To będzie trudna misja, ale dam radę”. Po dramatycznej walce z lokami i grzywką, fryzjerka zwyciężyła. Efekt? Krzaki zniknęły, a ty patrzysz w lustro i mówisz z dumą:
I have had my hair cut!
Co w wolnym tłumaczeniu znaczy: „Zleciłem komuś ścięcie moich włosów i misja zakończyła się sukcesem!” A najgorsze jest to, że o dzielnej wojowniczce nie ma ani słowa. No cóż, można się jedynie domyślać, że skoro została użyta konstrukcja HAVE (tutaj w czasie present perfect) something (my hair) CUT (trzecia forma czasownika) to dyskretnie informujesz, że jednak nie ty dokonałeś tego nadzwyczajnego czynu, tylko ktoś, kto się na tym zna. Czy oprócz fryzjerów, masz innych podobnych bohaterów na myśli? Daj znać w komentarzu 👇.
Czekaj, jeden łyk kawy i zaczynamy opowiastkę o świetnym słowie i nawet dość popularnym. Czekaj, jeszcze jeden łyk i jedziemy dalej. Najpierw przyjrzyj się uważnie i policz ile UNCOPYRIGHTABLE ma liter. Otóż …tak, dobrze policzyłeś 👉 15 liter! Z moich obliczeń wynika, że to prawie polowa polskiego alfabetu! 15 literek, które się nie powtarzają. Otóż to jest właśnie fenomen naszego dzisiejszego bohatera Coffee Talks. Przyjrzyjmy się mu bliżej zatem:
W sercu Ameryki, gdzie ziemia oddycha ogniem, a niebo mówi szeptem, istnieje miejsce, które zdaje się nie należeć do tego świata — YELLOWSTONE.
To nie jest zwykły park. To pradawna rana Ziemi, wciąż pulsująca ciepłem uśpionego tytana. Pod lasami, rzekami i dolinami kryje się gigantyczny wulkan — śpiący, ale nie martwy. Jego oddech czuć w gejzerach, które z sykiem przebijają się przez skórę świata, wyrzucając do nieba wrzące ostrzeżenia.
W nocy, gdy wiatr niesie zapach siarki, a wilki wyją w odległych kanionach, można odnieść wrażenie, że coś tu czuwa. Coś starego, może świadomego. Niektórzy Indianie mówią, że duchy rdzennych plemion wciąż wędrują po tych ziemiach, strzegąc sekretów, których nie odważyli się wypowiedzieć na głos.
W YELLOWSTONE nic nie jest takie, jakim się wydaje. Jeziora parują nawet zimą, drzewa umierają, stojąc, a kolorowe źródła wyglądają jak oczy patrzące wprost z innego wymiaru. Jeśli posłuchasz uważnie, usłyszysz więcej niż tylko szum wodospadów — być może to echo czegoś, co czyha… głęboko pod ziemią.
Znasz to uczucie, kiedy mama każe Ci zjeść coś, co wybitnie Ci nie smakuje, np. brukselkę? Co robisz? Nie krzyczysz (bo kultura!), nie uciekasz (bo głód…), tylko:
You are pulling faces!
Czyli to, co dokładnie robisz, można ująć w następujący sposób:
😛 — jęzor na wierzch, 😠 — marszczysz brwi jak wściekły jeż, 😲 — oczy jak spodki, 🤪 — i może jeszcze zez na deser.
Cała seria min zawiera się w angielskim idiomie PULLING FACES – czyli sytuacji, kiedy twoja twarz postanawia zostać aktorem teatralnym, bez pytania o pozwolenie. Co to znaczy dosłownie? PULL to ciągnąć a FACE to twarz, czyli ciągnąć twarz w różne strony i robić miny jak z plasteliny!
Wejdź do kuchni. Rozejrzyj się, czy wszystko jest na swoim miejscu. Następnie otwórz lodówkę, bo pewnie coś byś zjadł. Spójrz na drzwi lodówki i zobacz jak na górnej półeczce leżą sobie wzorowo poukładane jajka. Tak jak poprawnie ułożone zdania po angielsku. Np. te oznajmujące. Gładkie, twarde, przewidywalne. She goes to work. He is tired. I was late.
Ale czasem… ta zwyczajność nie wystarcza. Wyciągasz jajko z lodówki i zupełnie niespodziewanie upada na podłogę, robiąc na niej surową jajecznicę. Tak gdybyś chciał wyrazić marzenie, życzenie, rozkaz, „gdybanie”…
Kiedy rozbijesz jajko, nie wygląda już jak wcześniej, zmienia się jego forma, ale nadal ma wartość – tylko teraz używasz go w inny sposób.
Taki właśnie jest subjunctive mood – rozbite jajko języka. Nie trzyma się zwykłych zasad, ale daje ci możliwość tworzenia rzeczy, które nie istnieją (jeszcze!). I tak, całym jajkiem będzie zdanie: He goes to school every day. A rozbitym:
I suggest that he go to school.
Co się stało? Jajko już nie ma skorupki, czyli przy czasowniku (go) nie ma żadnej końcówki, cechy danego czasu. Jest całkiem nagi czasownik. Przyznaj, że się nie spodziewałeś takiego obrotu sprawy. A podsumowując subjunctive to język rzeczy, które nie są prawdziwe – ale mogłyby być, powinny być, ktoś by chciał, żeby były. I jak każde dobre rozbite jajko – można z tego zrobić coś smacznego, jeśli wiesz, jak to przyrządzić.