W sercu Ameryki, gdzie ziemia oddycha ogniem, a niebo mówi szeptem, istnieje miejsce, które zdaje się nie należeć do tego świata — YELLOWSTONE.
To nie jest zwykły park. To pradawna rana Ziemi, wciąż pulsująca ciepłem uśpionego tytana. Pod lasami, rzekami i dolinami kryje się gigantyczny wulkan — śpiący, ale nie martwy. Jego oddech czuć w gejzerach, które z sykiem przebijają się przez skórę świata, wyrzucając do nieba wrzące ostrzeżenia.
W nocy, gdy wiatr niesie zapach siarki, a wilki wyją w odległych kanionach, można odnieść wrażenie, że coś tu czuwa. Coś starego, może świadomego. Niektórzy Indianie mówią, że duchy rdzennych plemion wciąż wędrują po tych ziemiach, strzegąc sekretów, których nie odważyli się wypowiedzieć na głos.
W YELLOWSTONE nic nie jest takie, jakim się wydaje. Jeziora parują nawet zimą, drzewa umierają, stojąc, a kolorowe źródła wyglądają jak oczy patrzące wprost z innego wymiaru. Jeśli posłuchasz uważnie, usłyszysz więcej niż tylko szum wodospadów — być może to echo czegoś, co czyha… głęboko pod ziemią.
Zostaw komentarz